fbpx

„Nowy Jedwabny Szlak – to zmienia wszystko. Świat, Polska, Łódź” – impresje na temat spotkania

Wystarczy odbyć krótki spacer po mieście, by dostrzec, że Łódź to miasto kontrastów, w którym zachodzą dość liczne zmiany. Stare, szarobure, XIX-wieczne kamienice rażą swoimi zaniedbanymi obdartymi z tynku, chropowatymi elewacjami. Kłują w oczy kikuty konstrukcji wsporników balkonów, które nie doczekawszy się remontu, zostały brutalnie powyburzane, pozostawiając tym samym smutne świadectwo po latach PRL-u i początkach tak zwanej transformacji ustrojowej. Wtedy zagadnienia z obszaru estetyki elementów architektonicznych, delikatnie rzecz ujmując, nie należały do priorytetów, którymi kierowałyby się ekipy remontowe i nadzorujący je inżynierowie. Prym wiodło raczej podejście z dominującym prymitywnym pragmatyzmem, zgodnie z którym, w sytuacji gdy element fasady budynku odrywał się od bryły i w skutek korozji nieuchronnym jego przeznaczeniem był upadek z wysokości na chodnik lub na  przypadkowego przechodnia, najlepszym rozwiązaniem (mającym na celu unikniecie tej sytuacji) było jego brutalne urwanie.
Na szczęście te czasy mamy już za sobą. Dlatego proponuję odwrócić wzrok od odpychających wizualnie, zaniedbanych czynszówek z przełomu XIX i XX wieku, udać się kilka przecznic dalej i skierować spojrzenie na wyłaniający się zza szarych brył kamienic nowy pejzaż.
Wśród wykopów, szalunków i prefabrykowanych elementów konstrukcji dziarsko uwijają się robotnicy. Plac budowy tętni życiem. Powstają nowe biurowce i apartamentowce. A stare obiekty podnoszone są z upadku. Dzięki ich rewitalizacji i modernizacji nadawana jest im nowa funkcjonalność, tak jak chociażby w przypadku EC-1 –  kiedyś elektrociepłowni, a dziś centrum naukowo-kulturalnego czy wizytówki Łodzi: Manufaktury –  w której budynkach znajdowała się kiedyś ogromna fabryka włókiennicza, a obecnie równie ogromne centrum usługowo-handlowe. Widok ten napawa optymizmem, kusi wizją, że w nowo powstałych biurach znajdą zatrudnienie absolwenci łódzkich uczelni, którzy dzięki dobrze płatnym posadom, stabilnemu życiu zawodowemu przysłużą się do rozwoju miasta. Miasta, w którym żyjąc i pracując, będą oczywiście też i  konsumować, a dzięki temu napędzać lokalny rynek handlu i usług.
Oczywiście temat przemian zachodzących ostatnimi czasy w tkance miejskiej Łodzi to temat wielowątkowy, któremu warto by poświęcić odrębny (i to nie jeden) felieton. Czy metamorfoza miasta, która dokonała się na przestrzeni ostatnich lat to przemiana niezbyt urokliwej gąsienicy w pięknego motyla? A może zmiany w wizerunku Łodzi to tylko lukrowanie starego, suchego ciasta, tak by chociaż pozornie wyglądało na łakomy kąsek? Można też pokusić się o kolejne pytanie: Czy zmiany w obrębie miasta wynikają z czegoś więcej niż lokalnych działań, czy może są częścią jakiegoś większego planu? Temat bardzo nęcący i wart podjęcia. Na pewno nie podlegający dychotomicznej ocenie, jak zresztą w każdym przypadku, gdy bilansuje się koszty danego przedsięwzięcia i zyski z niego wynikające. W tym momencie urywam wątek, mając nadzieję, że już niedługo uda mi się do niego powrócić przy okazji innego, kolejnego tekstu.

Świat

Zmienia się Łódź, zmienia się także otaczający nas świat w skali makro. Wiemy już, że Francis Fukuyama mylił się – żaden „koniec historii” wraz z upadkiem państw, tak zwanego, realnego socjalizmu i dominacją liczbową krajów systemu demokracji liberalnej nie nastąpił.
Teza, która została opisana w książce „The End of History and Last Man”, forsująca pogląd, że obecny globalny, rynkowy porządek gospodarczy jest optymalnym  gwarantem istnienia najlepszego z możliwych systemów politycznych, jest łatwa do obalenia.
Co więcej, mamy sytuację wręcz przeciwną. Można odnieść wrażenie, że strumień historii z roku na rok nabiera większego dynamizmu i z impetem prze do przodu, pokonując wszelkie przeszkody w postaci różnych sztucznych idei, niwelując ich znaczenie i przy okazji obnażając ich słabość -marginalizuje je bezpowrotnie. Świadczą o tym liczne wojny, stosunkowo niedawny kryzys ekonomiczny, napięcia społeczno-polityczne będące manifestacją procesu roszady na globalnej szachownicy układu sił. Tak, obecnie następuje weryfikacja znaczenia poszczególnych graczy poprzez działania o charakterze testu – kto na ile może sobie pozwolić i na jak wysoką stawkę uda mu się przelicytować swoich oponentów. Na pierwszy plan wysuwa się bezsprzecznie rywalizacja USA–Chiny, której charakter jest porównywany przez znawców tematu do kanonicznej postaci konfliktu przedstawionego przez greckiego filozofa w „Wojnie peloponeskiej” i nazwanego od jego imienia pułapką Tukidydesa. W dziele tym opisany jest wzrost siły Aten, który doprowadził do konfliktu z dominującą, ale obawiającą się rywala Spartą. Konflikt ten był nieunikniony, ponieważ obie jego strony walczyły o te same zasoby. Można pokusić się o stwierdzenie, że obecnie analogiczna sytuacja wytworzyła się pomiędzy USA a Chinami –  te ostatnie mają ogromny apetyt na to, by zdetronizować obecnego, światowego hegemona. Stany zaś, póki co, kontrolują morza otaczające Chiny, więc i kontrolują przepływ towarów eksportowanych drogą morską przez ten kraj. By uciec od tej zależności, Chińczycy tworzą koncepcję „Nowego Jedwabnego Szlaku”, który przez Azję, drogą lądową, ma umożliwić (niezależny od Stanów) transport chińskich produktów do Europy. I tak, w dużym skrócie, pomijającym całą złożoność relacji i wątki mniej lub bardziej poboczne wypływające przy tym temacie, wracamy do Łodzi, która ma być (podobno) jednym z elementów składowych „Nowego Jedwabnego Szlaku” – suchym portem, hubem środkowo-europejskim tego niezwykle śmiałego projektu.

Debata

Klamrą spinającą merytorycznie te dwa powyżej wspomniane zagadnienia, to jest: rozwój Łodzi, o charakterze lokalnym oraz zmiany w skali globalnej, których konsekwencją są plany włączenia tego miasta w strukturę „Nowego Jedwabnego Szlaku”, była debata w ramach „X  Europejskiego Forum Gospodarczego – Łódzkie 2017”. Hasło debaty brzmiało: „Nowy Jedwabny Szlak – to zmienia wszystko. Świat, Polska, Łódź”. Obok siebie zasiedli następujący prelegenci:

◦  dr hab. Dominik Mierzejewski –  Kierownik Ośrodka Spraw Azjatyckich, profesor w Katedrze Studiów Azjatyckich Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego,
◦  Jarosław Żak –  Członek Zarządu Hatrans Sp. z o.o.  Firmy aktywnie działającej na rynku chińskim,
◦  Piotr Apel – polityk, poseł na Sejm Rzeczpospolitej Polski VIII kadencji z ramienia… (z rozpędu chciałem już napisać „partii”)  Kukiz ’15,
◦  Krzysztof Ruciński – Przewodniczący Stowarzyszenia Nowa Łódź.
Moderatorem dyskusji był Rafał Górski – Prezes Zarządu Instytutu Spraw Obywatelskich (INSPRO).

Na spotkanie z przyczyn losowych nie przybyli:
◦ dr Michał Lubina –  adiunkt w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego,
◦ dr Jacek Bartosiak – Dyrektor Programu Gier Wojennych i Symulacji w Fundacji Pułaskiego oraz Senior Fellow w Potomac Foundation w Waszyngtonie. Adwokat i partner zarządzający w kancelarii adwokackiej zajmującej się obsługą biznesu. Współpracuje on na stałe z miesięcznikiem „Nowa Konfederacja” i jest członkiem Rady Budowy Okrętów w Gdyni. To także doktor nauk społecznych, który obronił doktorat w Polskiej Akademii Nauk na temat sytuacji geostrategicznej Stanów Zjednoczonych i Chin na Zachodnim Pacyfiku i w Eurazji, w kontekście amerykańskiej koncepcji wojny powietrzno-morskiej.

W moim odczuciu, szczególnie brak głosu w dyskusji ostatniego z wymienionych nieobecnych, wywołał spory niedosyt oraz spowodował zachwianie proporcji w akcentowaniu znaczenia projektu „Nowego Jedwabnego Szlaku” w kontekście aktualnie dokonujących się przemian geopolitycznych na świecie. Jacek Bartosiak, autor książki „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, to obecnie w Polsce główny protagonista geopolitycznego postrzegania zjawisk zachodzących na arenie światowej polityki i ekonomii. Propaguje on bardzo aktywnie, ten sposób patrzenia na świat, przy wykorzystaniu mediów społecznościowych; jest gościem występującym jako ekspert w licznych programach i audycjach.
Poza tym, fakt iż wśród prelegentów zabrakło Jacka Bartosiaka, w moim odczuciu spowodował pewne zachwianie konstrukcji debaty, której sednem sprawy wydawałoby się, że powinna być dyskusja bazująca na zestawieniu dwóch przeciwstawnych tez i oscylująca wokół pytania:
Czym tak naprawdę ma być „Nowy Jedwabny Szlak”? Czy mają rację ci, którzy uważają, że projekt ten to chiński blef, puste hasło, swoistego rodzaju mistyfikacja? Czy może jednak bliżsi prawdy są ich adwersarze dopatrujący się w tym przedsięwzięciu czynu o fundamentalnym znaczeniu dla dalszych losów świata, będącego jednym z środków do celu, jakim jest chińska dominacja na skalę globalną i detronizacja obecnego światowego hegemona, którym są USA?
Niestety, jak już wspomniałem, Jacek Bartosiak nie przybył na spotkanie, czego konsekwencją była marginalizacja tezy o kluczowym geopolitycznym znaczeniu projektu „Nowego Jedwabnego Szlaku”. Tezy, która jest podstawą struktury tematycznej książki „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”.
Ponieważ debata została zarejestrowana przez Organizatora i materiał audiowizualny z jej przebiegu będzie dostępny dla każdego zainteresowanego tematem widza, nie chcąc sprowadzać mojej osoby do roli dość banalnej, czyli li tylko osoby relacjonującej przebieg tego panelu dyskusyjnego, chciałbym pokusić się o drobne uzupełnienie merytoryczne. Uważam, że istotnym jest, by dopełnić treść tego, co zostało przedłożone przez poszczególnych prelegentów o tezę zawartą we wspomnianej książce. Jestem przekonany, że taki appendix do tej debaty jest bardzo potrzebny, ponieważ dla wielu odbiorców może nie być do końca czytelnym – czemu pozornie trywialne zagadnienie, takie jak transport chińskich produktów drogą lądową przez bezkresne obszary Euroazji, powinno wzbudzać szczególną uwagę? By to zrozumieć, potrzebna jest szersza perspektywa oraz spojrzenie na to zagadnienie poprzez pryzmat teorii tworzących podstawy geopolityki.
Mam nadzieję, że Autor wyżej wymienionej książki wybaczy mi, jeśli będzie kiedyś czytał ten tekst, uproszczenia i telegraficzny skrót, dzięki którym postaram się dokonać streszczenia fragmentu jego publikacji.
Temat jest tak złożony, że trudno jest postąpić inaczej, niż syntetyzując treść, zasygnalizować jedynie hasłowo najbardziej istotne zagadnienia poruszane w tym tytule.

Geopolityka

Punktem wyjścia do rozważań prowadzonych przez Autora jest nawiązanie do teorii zawartej przez  Halforda Johna Mackindera m.in. w pracach „The Geografical Pivot of History” i „Democratic Ideals and Reality”. Mackinder stworzył geopolityczny model Ziemi. Centrum tego modelu stanowi Światowa Wyspa odpowiadająca połączonym kontynentom Europy, Azji i Afyki, której trzon – sworzeń geopolityczny (Pivot Area), obejmujący, z grubsza rzecz ujmując, tereny azjatyckiej Rosji (bez wschodnich wybrzeży) i Kazachstanu nazwał Heartlandem. Pozostałe tereny Wielkiej Wyspy nazwał strefą zewnętrzną Мarginal Crescent – (Europa, basen Morza Śródziemnego, Bliski Wschód, Indie i Chiny).
Przy czym zauważył, że jeżeli jakiemuś mocarstwu ze strefy zewnętrznej (Marginal Crescent) uda się opanować Heartland i do tego będzie ono miało wyjście na ocean, to taka potęga może zdobyć absolutną dominację nad światem. Wielką Wyspę otacza ocean, na którym porozrzucane są wyspy: Ameryka Północna, Ameryka Południowa, Australia, Japonia, Wielka Brytania etc.
W kontekście niemieckiej ekspansji na Wschód w okresie między dwiema wojnami światowymi Mackinder ogłosił tezę:
,,Kto panuje nad Wschodnią Europą, panuje nad Heartlandem. Kto panuje nad Heartlandem, ten
panuje nad Światową Wyspą. Kto panuje nad Światową Wyspą, panuje nad Światem”.
Po upadku III Rzeszy na arenie światowej dominację uzyskały dwa mocarstwa: USA i ZSRR.
Odpowiedzią na tę sytuację była nowa teoria geopolityczna opracowana przez Nicolasa Spykmana.
Geopolityk ten przedstawił tezę, że fundamentalne znaczenie strategiczne posiadają nie centralne, lecz obrzeżne obszary Eurazji, tak zwany Rimland. Spykman napisał, że: ,,kto panuje nad Rimlandem, panuje nad Eurazją: kto panuje nad Eurazją, panuje nad światem”.
Ponadto geograficzne  położenie państw (państwa lądowe należące do Heartlandu, morskie – do Rimlandu) determinuje ich charakterystykę w postaci m.in. struktury zarządzania i władzy, sposobu rozwoju gospodarczego, celów strategicznych, sposobu pozyskiwania zasobów.
Po upadku ZSRR bezkonkurencyjnie dominującym na arenie światowej mocarstwem stają się USA.
Kontrolują dzięki swojej flocie cały Rimland azjatycki i europejski oraz Bliski Wschód i główne, kluczowe dla żeglugi morskiej miejsca: Kanał Panamski, Kanał Sueski, Cieśninę Malaka etc.
Koncepcja Mahana dotycząca budowy amerykańskiej potęgi morskiej jest w pełni i z sukcesem realizowana. W wymiarze ekonomicznym USA zmusiły resztę świata do akceptacji Bretton Woods. Konsekwencją przyjęcia tego systemu było powstanie Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego. Dzięki  Bretton Woods, eksportu do USA mogły dokonywać kraje, które rozliczały się w dolarze i prowadziły politykę będąca po myśli USA. Rola dolara jest wiodąca i potwierdza przywództwo USA w międzynarodowych finansach i ekonomii. Ponadto USA są największym beneficjentem globalizacji rozumianej jako wolny obrót pod kuratelą amerykańskiej potęgi morskiej w handlu morskim bez ceł. Warto dodać, że ONZ miała zapewnić prymat USA w polityce międzynarodowej a Sojusz Północnoatlantycki cementował wspólnotę atlantycką w okresie zimniej wojny.
Jednak na strukturze monolitycznej posągu, gloryfikującego potęgę USA, pojawiły się rysy i pęknięcia.
Stany zostały osłabione przez peryferyjne wojny, takie jak chociażby ta w Afganistanie. Pojawił się kryzys fiskalny. Dodatkowo, niestety  dla USA, potencjał Euroazji pod kątem zasobów jest największy, a właśnie tam znajdują się Chiny, o których Mackinder pisał, że zajmują najlepsze geopolitycznie miejsce na świecie.
Chiny dzięki  amerykańskiej polityce „otwartych drzwi” i wpleceniu ich przez prezydenta Nixona w światowy system handlu, powoli rosły w siłę. Będąc jednym z głównych producentów na świecie, dla którego wolny, światowy handel morski okazał się być bardzo korzystnym ekonomicznie, Chiny, korzystając z globalnych struktur handlowych udostępnianych przez USA, zaczęły czerpać z nich znacznie większe korzyści niż same Stany, co oczywiście wywołuje niepokój twórcy i gwaranta międzynarodowego ładu.
Chiny po upadku ZSRR nie traciły czasu, dokonując ekspansji swoich wpływów na byłe republiki radzieckie, takie jak Kazachstan czy Kirgizja. Ekonomicznie oddziałują też na Koreę Południową czy Australię. Morskie szlaki handlowe wciąż jednak zależą do Amerykanów. Chińczycy próbują budować swój bezpieczny morski szlak, m.in. zgodnie ze strategią „Sznura Pereł”. Są tak zdeterminowani, że tworzą sztuczne wyspy w akwenach chińskich mórz przybrzeżnych. Mają już swoją bazę wojskową w Afryce. Jednak w przypadku konfrontacji morskiej USA–Chiny szlak ten byłby zablokowany… i co wtedy? I tu dochodzimy do clou sprawy. Na pewno próbą realnego zaradzenia takiej sytuacji, w razie nastąpienia blokady morskiej, jest koncepcja: „Nowego Jedwabnego Szlaku”. Projektu, który według Autora książki odwróciłby znaczenie geopolityczne odkryć geograficznych zapewniających krajom Rimlandu europejskiego dominację na skalę globalną oraz niezwykłe bogactwo wynikające z podbojów kolonialnych.
Ta cała rewolucja w modelu geopolitycznym świata stawiałaby też w nowym świetle znaczenie krajów takich jak Polska, przez które siłą rzeczy przebiegałby „Nowy Jedwabny Szlak” i które kiedyś straciły na znaczeniu po wielkich odkryciach geograficznych, a teraz mogłyby zostać beneficjentami nowego układu w rozłożeniu zasobów komunikacyjnych i miałyby szansę wykorzystać nową zasobną w dobra arterię – pompującą do Europy towary z Chin i zapewne działającą równie sprawnie w przeciwnym kierunku.
A teraz proszę drogi Czytelniku, abyś cofnął się odrobinę w tekście do fragmentu, w którym cytuję Mackindera i na tej podstawie wywnioskował, jaką pozycję mogą zdobyć Chiny, gdyby relegalizacja projektu „Nowego Jedwabnego Szlaku” powiodła się. Czyżby czekał  nas w niezbyt odległej perspektywie zasadniczy zakręt dziejowy i świat, którego nie znamy?
W tym momencie warto też, śledząc relacje Chiny–USA, pamiętać o wspomnianym wcześniej pojęciu pułapki Tukidydesa… i jej specyfice polegającej na tym, że konflikt jest nieunikniony.
Aby dowiedzieć się więcej na ten temat, odsyłam do książki Jacka Bartosiaka. Ja tylko pokusiłem się o szybki szkic, którego nie miał kto podczas opisywanego panelu dokonać.

Impresje

Ponieważ mój felieton  jest zatytułowany jako impresje na temat spotkania i nie jest suchą relacją, chciałbym podzielić się kilkoma moimi spostrzeżeniami – wrażeniami.
Pierwszym odczuciem, które się pojawiło jeszcze przed samym wydarzeniem, zaraz po zapoznaniu się z planowanym składem prelegentów, było zdziwienie wynikające z faktu, że do dyskusji nie został zaproszony żaden z przedstawicieli, tak to ogólnikowo ujmijmy, chińskiej strony. Oczywiście w takiej sytuacji można domniemywać, że może i Organizatorzy podjęli próby zaproszenia kogoś reprezentującego Państwo Środka, ale spaliły one na panewce. Piszę o tym, bo dla mnie był to sygnał, że wbrew zapewnieniu zawartym w tytule debaty, że „Nowy Jedwabny Szlak” jest związany z jakąś diametralną zmianą, zmiana ta nie jest na tyle istotna dla tych, którzy ją inicjują, by tę ideę propagować. Format wydarzenia, jakim było „X  Europejskie Forum Gospodarcze – Łódzkie 2017”, wydaje się w skali naszego kraju duży – co powinno zachęcać Chińczyków do promocji tego projektu . Przemknęła mi też przez chwilę taka niezbyt oryginalna myśl, że ustalenia i wynikające z nich decyzje zapadają gdzieś w gabinetach przedstawicieli biznesu oraz polityki, natomiast do przeciętnego obywatela trafiają jakieś zdawkowe informacje. Jak chociażby ta niedawna, że Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna SA podpisała we wrześniu porozumienie o współpracy z międzynarodowym węzłem kolejowym w Chengdu – stolicy prowincji Syczuan. Informacja pozornie może cieszyć, ale co konkretnie oznacza dla Łodzi, trudno wywnioskować, bo jak ogólnie wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach. Oczywiście w interesie przeciętnego obywatela leży, by tego typu przedsięwzięcia cechowała  transparentność.
Jednym słowem, kilka znaków zapytania pojawiło się już na wstępie. Dopowiem jeszcze, że media chińskie były reprezentowane i powstała chińska relacja z  tego wydarzenia. To powinno cieszyć.
Kolejnym wrażeniem było uczucie zawodu. „Nowy Jedwabny Szlak” pozostał nadal tylko hasłem.
Spodziewałem się, że chociaż w zarysie przedstawione zostaną główne jego założenia, lokalizacje kluczowych węzłów komunikacyjnych, faktyczny przebieg trasy oraz co najważniejsze – jaka część tego szlaku już istnieje, a jaka ma powstać? Najzwyczajniej w świecie brakowało mapy Euroazji i omówienia tego zagadnienia, po prostu, na zasadzie – tu i tu na chwilę obecną mamy taką infrastrukturę, a planowana jest tak i tak w innych miejscach.
Zabrakło również poruszenia jeszcze jednej ważnej kwestii, jaką jest alternatywa w strukturze komunikacji globalnej w postaci kolejnego szlaku. Alternatywa zarówno w stosunku do konwencjonalnych szlaków morskich, jak i do „Nowego Jedwabnego Szlaku” będąca drogą morską przez Ocean Arktyczny. Co prawda pan Krzysztof Ruciński podjął temat związany ze wzrostem temperatur w skali globalnej, przedstawiając zestawienie tabelaryczne wizualizujące globalne dane klimatyczne w tym zakresie. Jednak temat nie doczekał się osadzenia w szerszym kontekście.  Szkoda, że tak się stało, ponieważ Chińczycy są zainteresowani Arktyką. W 2004 roku zakupili ziemię, a także stację badawczą na norweskim Svalbardzie . W 2013 roku zostali stałym obserwatorem Rady Arktyki. A wraz ze wzrostem temperatury i topnieniem lodów na obszarze Arktyki otworzą się nowe możliwości dla żeglugi. Ponadto, warto pamiętać, że szacuje się, iż na Arktyce znajduje się 25% rezerw ropy naftowej oraz 20 % światowych rezerw gazu.
Wróćmy jednak myślami z arktycznych obszarów (póki co jeszcze skutych lodem skrywającym przed ludźmi te wszystkie wspomniane bogactwa) do naszej polskiej rzeczywistości w ujęciu politycznym. Jak powszechnie wiadomo, przy tak znaczących przedsięwzięciach wola polityczna może mieć kluczowe znaczenie dla ich pomyślnej realizacji. W tej kwestii wypowiedział się poseł Piotr Apel – zapewnił, że istnieje zgoda ponad podziałami partyjnymi, że współpraca z Chińczykami jest dla Polski korzystna. Co oczywiście powinno cieszyć – polscy politycy są w stanie stworzyć wspólną strategię w ważnych dla Polski kwestiach. Dla wyrównania nastroju warto wspomnieć przy tej okazji o dostrzeganej przez niektórych analogii między ekonomiczną ekspansja chińską na tereny między innymi Europy Środkowej  (w tym Polski) do okresu, tak zwanej, transformacji ustrojowej, której główne założenia wprowadzał w życie Leszek Balcerowicz.
Transformacji, która w ocenie wielu znawców tematu miała katastrofalne skutki dla naszego kraju,
doprowadziła do upadku przemysłu oraz drenażu zasobów państwa polskiego przez kraje Europy Zachodniej. Temat jest bardzo złożony, ale też i powszechnie znany, tak więc sygnalizuję tylko jego charakter bez wnikania w szczegóły.
Oczywiście to, że transformacja ustrojowa mogła w ogóle mieć miejsce bez większego oporu lokalnego, społecznego i politycznego, miało szersze podłoże wynikające z konotacji historycznych. Brak elit polskich, które mogłyby przewidzieć skutki takich działań, jakie zakładał plan Jeffreya Sachsa, wynikał z wielu złożony czynników.
W skrócie rzecz ujmując, w wyniku hekatomby II wojny światowej oraz okresu stalinizmu doszło do unicestwienia polskich elit wykształconych w czasie dwudziestolecia międzywojennego. Pustkę po nich zajęły nowe elity kompradorskie, wyrosłe na skutek awansu społecznego, dla których  odniesieniem i źródłem władzy zawsze była i będzie obca metropolia.
Obecnie mamy rok 2017. Od roku 89 minęło prawie 30 lat, dlatego warto zadać sobie pytania – w jakiej kondycji są obecne elity w Polsce? Czy oddech wolność był dla nich ożywczy i czy trwał wystarczająco długo, by dodać im nowych sił witalnych?
Pytania te pozostawiam otwarte.
Dodam tylko, że w części panelu, którą potocznie można nazwać „pytania z sali”, próbowałem ustalić, czy są plany polskich władz, aby stworzyć osłonę legislacyjną dla polskiej gospodarki w kontekście wyzwań ekonomicznych, jakie stawia przez Polską zagadnienie „Nowego Jedwabnego Szlaku”. Pan Poseł jedynie pokręcił przecząco głową. Nie ma również żadnych zespołów parlamentarnych, które mogłyby zająć się tą kwestią - istnieją jedynie nieformalne „kąciki zainteresowań”.
Ciekawym tropem, może okazać się też dość wyważona ocena profesora Mierzejewskiego, który w projekcie „Nowego Jedwabnego Szlaku” doszukuje się bardziej  krótkotrwałego, bo 10-letniego planu, który służyć ma wzmocnieniu lidera w kontekście wewnętrznego chińskiego procesu centralizacji władzy. To teza będąca w opozycji do tego, co opisuje Jacek Bartosiak w swojej książce.
Reasumując, chciałbym wszystkim polecić obejrzenie nagrań z debaty. Na pewno tego typu spotkania to dobry asumpt do poszerzenia swoich horyzontów myślowych w kontekście „Nowego Jedwabnego Szlaku” w oparciu o różne spojrzenia na to zagadnienie. W tym wypadku z perspektywy przedstawiciela świata nauki, polityka, biznesmena oraz działacza społecznego. Poza tym,  przy okazji tematu „Nowego Jedwabnego Szlaku” poruszone zostały dość ciekawe wątki - na przykład te skorelowane z transportem kolejowym oraz jego rozwojem powiązanym z odnawialnymi źródłami energii. Kilka anegdot również pięknie opisało m.in. kwestie różnic kulturowych.
Myślę, że ten felieton to dopiero pierwszy odcinek długiej drogi, którą należałoby przebyć w celu zgłębienia tematu „Nowego Jednogarbnego Szlaku” i ukazania jego wielowątkowego charakteru.
Ponieważ mam duszę podróżnika, chętnie w taką podróż się wybiorę – drogi Czytelniku daj mi tylko znak, że czekasz na mnie na końcu tego trudnego do przebycia szlaku, ciekaw mojej relacji z tej wędrówki!

Borys Adam Chciuk
21.10.2017 Łódź